- Co ty powiedziałeś? - od razu reaguję.
- Kocham Cię. - powtarza, tym samym znika możliwość, że się przesłyszałam.
- Nie mów rzeczy, których nie jesteś świadomy.
- Jestem tego całkowicie świadomy! - podnosi się i patrzy mi prosto w oczy.
- Przykro mi, ale ja nic do Ciebie nie czuję. - szepczę i próbuję być delikatna.
- Wybaczysz mi? - w oczach ma łzy.
- Pa, Diego. - uśmiecham się lekko i odchodzę.
Nie umiem mu wybaczyć. Nie teraz, nie dzisiaj. Nie w taki sposób. Naprawdę się we mnie zakochał? Nie. Na pewno nie... Powiedział to pod wpływem emocji. On naprawdę coś do mnie czuje? Było mi tak cholernie trudno powiedzieć mu, że ja nic do niego nie czuję. Poczułam się jak suka. Nienawidzę ranić innych. Przez chwilę mam ochotę zawrócić, rzucić się Diego na szyję i go jakoś pocieszyć. Nie mam odwagi się nawet odwrócić i sprawdzić czy nadal tam jest. Nie rozumiem, jak on się mógł we mnie zakochać? Ledwo się znamy, nie rozmawiamy ze sobą często, a raczej nie rozmawialiśmy. Nie dawałam mu żadnych znaków, chyba, że on po prostu źle odebrał to co do niego mówiłam.
W drodze powrotnej z daleka zauważyłam ławkę. Jest kawałek za akademikiem, więc postanawiam jeszcze nie wracać tylko posiedzieć. Siadam na zamarzniętej ławce i patrzę się w niebo, po czym zamykam oczy i zaczynam rozmyślać o tej całej sytuacji z Diego i dniu spędzonym z Leónem. Zastanawiam się, dlaczego to tak wszystko się dzieje? Dlaczego cały czas jestem w pobliżu Leóna, Diego i reszty tych chamów? Dlaczego nie mogę spędzać czasu z Fran, Cami i resztą paczki? Dlaczego, nie z nimi, tylko z tymi kretynami? Z zamyślenia wyrywa mnie znajomy mi głos.
- Violetta? - odzywa się chłopak o ciemnych włosach i pięknym uśmiechu.
- Thomas? Wróciłeś już? - patrzę na niego z dołu.
- Jak widać. - uśmiecha się. - Mogę się dosiąść? - wskazuje ręką na ławkę, a ja potakuję.
- Więc.. Co tutaj robisz sama? Na tej ławce? W taki mróz? - wypytuje się.
- Długa historia. - rzucam mu uśmiech i patrze się na budynki przed nami.
- Chcesz o tym pogadać?
- Może kiedy indziej. - puszczam mu oczko.
Zaczynam chować ręce do rękawów, ponieważ są już koloru pomidora. Nie mogę ruszyć palcami. Thomas to chyba zauważa, ale nic nie mówi.
- Masz, trzymaj. - podaje mi czarne, duże rękawiczki.
- Dzięki. - biorę je od niego i zakładam na ręce.
Z pierwszą idzie mi łatwo, ale gorzej z drugą. Rękawiczka wisi na mojej ręce dosłownie i nie mogę złapać drugiej, przez to, że rękawiczka mi przeszkadza.
- Pomogę. - Thomas rzuca mi czarujący uśmiech i zakłada rękawiczkę na moją rękę. W tym samym momencie w naszą stronę idzie Diego. Kiedy jest już bardzo blisko, zauważa mnie i Thomasa trzymającego mnie tak jakby za rękę. Kiedy nas widzi, staje w miejscu, chwilę się na mnie patrzy, po czym idzie w drugą stronę.
- Czy ta historia jest związana z nim? - Thomas kiwa głową w stronę odchodzącego Diego.
- W większości. - uśmiecham się krzywo.
- Nie jest Ci zimno?
- I to jak bardzo. - wybucham śmiechem, a Thomas do mnie dołącza.
- Zapraszam Cię na kawę.
- N-nie wiem czy powinnam. - mówię niepewnie.
- Hej, spokojnie. To nie żadna randka, tylko przyjacielskie wyjście. - zapewnia mnie chłopak, więc przytakuję i kierujemy się w stronę najbliższej kawiarni. Nie idziemy w stronę Mercado tylko w przeciwnym kierunku. Po kilku minutach stoimy przed w miarę dużą knajpką Costa Coffee.
- Wchodzimy? - pyta mnie chłopak z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
Przytakuję, a chłopak otwiera mi drzwi.
- Panie przodem.
Wchodzę do środka i od razu dociera do mnie zapach kawy. Pięknie tutaj pachnie. Budynek jest urządzony bardzo ładnie. Ciemne kolory i lekkie oświetlenie. Panuje tutaj idealny nastrój. Siadamy przy oknie i zamawiamy dwie rozpuszczalne kawy.
***
Czas mija nam nieubłaganie szybko. Siedzimy tutaj ok.godzinę i rozmawiamy o wszystkich możliwych rzeczach. Thomas opowiedział mi o sobie, o jego rodzinie, szkole. Ma naprawdę ciekawe rzeczy. Zdradził mi, że uciekł raz z dziewczyną na tydzień za miasto, a rodzicom wmówił, że spał u przyjaciela.- A potem przeszliśmy pod siatką, która była już wygięta na boisko i biegaliśmy tam jak największe cioty. Przed wieczorem włączyły się zraszacze, a my uciekaliśmy jak by nas goniły wściekłe psy. - mówi przez śmiech, a ja nie mogę się uspokoić, ponieważ jestem tak rozbawiona.
- Matko, byłeś zbuntowanym nastolatkiem. - śmieję się.
- Nadal jestem. - puszcza mi oczko, na co ja się uśmiecham.
- Nie wyglądasz na takiego.
- Ale jestem. - zaczyna się śmiać. - Zbieramy się?
- Tak, chodźmy. - wstaję z krzesła i zakładam kurtkę.
Thomas uparł się, żeby zapłacić za kawy, więc uległam i mu pozwoliłam. Wychodzimy z kawiarni i prawie nic nie widać. Jest już ciemno, a na drodze nie ma żywej duszy.
- Przejdziemy się? - proponuje chłopak, a ja z chęcią się zgadzam.
Idziemy w ciszy. Co jakiś czas Thomas komentuje drzewa, albo budynki.
- Zagrajmy w 20 pytań. - wypowiada najdłuższe zdanie, odkąd zaczęliśmy spacer.
- Okej. Zaczynaj.
- Ulubiony kolor?
- Fioletowy.
- Moja kolej.
- Ulubiony wykonawca?
- John Lennon.
- Naprawdę? - wytrzeszczam oczy.
- Tak. Uważam, że był niesamowitym artystą. Bardzo podoba mi się jego muzyka. Też go lubisz? - pyta mnie chłopak.
- Ja go uwielbiam! Mam jego wszystkie płyty.
- Wow fajnie. To teraz moja kolej. - chwilę się zastanawia, po czym się odzywa. - Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
- Chyba tak. N-nie, nie wiem. - wzruszam ramionami. - Wydaje mi się, że tak. A ty? - próbuję uniknąć dalszej wypowiedzi na ten temat.
- Tak. Sam nawet taką przeżyłem. - odpowiada, na co ja się zatrzymuję.
- No co? Dlaczego się tak patrzysz? - pyta zdziwiony z uśmiechem na twarzy.
- Po prostu nigdy nie spotkałam osoby, która doświadczyła czegoś takiego. - wymachuję rękami.
- Wracamy? - pyta chłopak.
- Jasne. - uśmiecham się.
Idziemy i kontynuujemy pytania. Nagle usłyszałam szelest gałęzi. Wydałam z siebie cichy pisk i szybko się odwróciłam. Thomas zrobił to sami i położył swoją rękę na moich plecach.
- Co to było? - pytam przestraszona.
Chłopak rozgląda się, ale on tak samo jak ja niczego nie zauważa.
- To pewnie wiatr. - uspokaja mnie i ruszamy w stronę akademika.
Idziemy w ciszy, do czasu, kiedy poślizguję się i upadam na chodnik.
- Matko! Violetta, nic Ci nie jest? - Thomas podlatuje do mnie i łapie mnie za rękę.
Ja nic nie mówię i zaczynam się śmiać. Nie wierzę, że jestem taką łamagą. Z pomocą Thomasa próbuję wstać, ale moje cudowne buty na obcasie ze śliską podeszwą ponownie mnie zawodzą i tym razem leżę na chodniku z chłopakiem, który chciał mi pomóc. Zaczynam czuć jak spodnie stają się mokre i zaczyna mi być zimno w tyłek. Szybko wstaję, a za mną chłopak. Resztę drogi rozmawiamy o tym jaka ze mnie łamaga, i że mam ogromnego pecha. Kiedy jesteśmy przy akademiku, żegnam się z chłopakiem i wchodzę do środka.
- Co tak długo Cię nie było? - pyta Francesca z drugiego końca pokoju.
- Spotkałam Thomasa i byłam z nim na kawie, a potem byliśmy na spacerze. - tłumaczę dziewczynie i wzruszam ramionami.
- Thomas wrócił? - pyta zdziwiona.
- Tak.
- Nawet nie zadzwonił. - mruczy pod nosem. - Czy wy? No wiesz? - kiwa głową na boki.
- Nie, nie wiem.- marszczę brwi i dokładnie przyglądam się dziewczynie.
- Dobra nie ważne. - macha ręką w moją stronę i wraca do odrabiania zadań tak sądzę.
- Nie. Nie jestem w nim zakochana, nie podoba mi się, nie byłam z nim na żadnej randce i nie, nie będą się z nim nigdy spotykać. - wyprzedzam jej wszystkie pytania i dochodzenia, bo chcę mieć ten etap za sobą.
***
- Dzień dobry. - do sali wchodzi pani Paz. - Wszyscy są? - rozgląda się po sali, a po chwili jej wzrok napotyka wchodzącego do klasy,oczywiście spóźnionego Leóna.
Chłopak nic nie mówi tylko stoi z tyłu. Ma na sobie białą koszulkę, przylegającą do ciała i czarne dresy, a także białe trampki.
- Chciałabym, abyście na następne zajęcia przygotowali fragment piosenki. Tematyka jest dowolna. A teraz zapraszam do tańca.
Wszyscy stają na środku sali, a pani Paz wyznacza kto z kim tańczy. Mi trafił się Federico, z czego bardzo się cieszę. Mamy tańczyć jakkolwiek byleby z partnerem. Pani Paz włączyła muzykę, a my zaczęliśmy tańczyć. Z Federico tańczyło mi się cudownie. Kiedy zaczęła lecieć kolejna piosenka, pani Paz przydzieliła mnie do Leóna.
Wybornie.
Podchodzę do chłopaka, a z magnetofonu zaczyna lecieć szybka piosenka. Nawet jej nie znam, ale ma fajny rytm. Niechętnie podaję Leónowi ręce, a on niechętnie je chwyta. Zaczynamy tańczyć, na początku nie patrząc sobie w ogóle w oczy. Dopiero po chwili León pierwszy się na mnie spojrzał, więc ja zrobiłam to samo. Tańczyliśmy dość szybko. Kilka razy się nie zgraliśmy i na siebie wpadaliśmy, ale ja się z tego śmiałam, a León miał minę jakby to były mistrzostwa świata. Kiedy mnie obrócił, byłam już kilka milimetrów od niego. Wtedy serce zaczęło mi szybciej bić. Tą niezręczną ciszę przerwała nam pani Paz.
- No dobrze! Zapraszam do siebie Federico i Violettę.
Podchodzę z Federico do kobiety i czekamy, aż coś powie.
- Federico, chciałabym żebyś spróbował namiętnie obrócić Violettę, a po tym ją tak do siebie przycisnął. Żeby nie było między wami żadnej przestrzeni. Federico łapie mnie za rękę i zaczyna wykonywać polecenie pani Paz. Robi tak jak mówiła, a na końcu nie ma naprawdę między nami żadnej przestrzeni. W odbiciu w lustrze widzę Leóna, który wygląda na zdenerwowanego.
- Brawo! O to mi chodziło! Zgodzicie się na wspólny występ? - proponuje nam pani Paz, a ja z wrażenia nie mogę przestać się uśmiechać.
- Wykonalibyście np. ten moment w tańcu - uśmiecha się kobieta, a ja tylko potakuję. - I co wy na to? - unosi brwi.
- Ja bardzo chętnie. - odzywa się Fede.
- Z wielką chęcią. - uśmiecham się i przyjmuję propozycję.
- Dobrze, to widzimy się na kolejnych zajęciach. Nie zapomnijcie o piosenkach! - przypomina nam kobieta, kiedy wychodzimy z sali.
Idziemy z dziewczynami w stronę szatni, przebrać się, bo jesteśmy całe spocone. Kiedy jesteśmy już przebrane, idziemy w stronę szafek. Zmieniamy buty i rozmawiamy o piosenkach, które mamy napisać. Obok nas, przy swojej szafce zatrzymuje się León. Po jego siniakach i ranach nie ma już prawie śladu. Przyglądam mu się jakąś chwilę, po czym biorę kurtkę i razem z dziewczynami kierujemy się w stronę wyjścia. León idzie za nami, a ja jak idiotka ciągle się odwracam, co kończy się za każdym razem dziwnym spojrzeniem Leóna. Zaprosiłyśmy Camilę i Ludmiłę do nas, więc razem idziemy w stronę akademika. León dawno poszedł w inną stronę. Nie rozumiem dlaczego cały czas o nim myślę? Dlaczego zastanawiam się gdzie poszedł, co aktualnie robi? Zachowuję się jak nawiedzona. Najlepsze jest to, że nadal nie znalazła klucza. Jestem załamana, bo przecież się nie rozpłynął. Idziemy szybko, bo pada śnieg i jest zimno. Po drodze przemyka mi znajoma twarz. Odwracam się i podchodzę do chłopaka w kapturze. Dziewczyny obserwują to co robię i zerkają na siebie pytająco.
- Przepraszam? - lekko dotykam chłopaka.
Nie pokazuje twarzy. Patrzy na ziemię i próbuje zakryć twarz.
- Zaraz... - powoli zdejmuję kaptur z głowy chłopaka.
Kiedy widzę już osobę stojącą przede mną.
Miękną mi nogi.
Thomas.
Jest cały pobity. Ma złamany nos i podbite oko. Na twarzy, po lewej stronie ma wielkiego siniaka. Patrzy się na mnie ze smutkiem w oczach.
- Thomas? - szepczę, ponieważ nie mogę powiedzieć nic więcej, a już w szczególności głośniej.
Patrzę na niego z żalem w oczach. Matko, jak on wygląda? Nic nie mówi tylko patrzy mi prosto w oczy.
- Co Ci się stało? - zakrywam usta dłonią.
- Thomas!? - Francesca podbiega do chłopaka, a za nią dziewczyny.
- Matko, jak ty wyglądasz! - krzyczy Camila.
- Kto Cito zrobił? - pytam zmartwiona.
- Nie wiem. - wzrusza ramionami.
- No, a kiedy to się stało? - dopytuję się, chociaż nie powinnam.
- Po tym, jak weszłaś do akademika. Szedłem jakąś chwilę, a po chwili ktoś mnie zaatakował. Jak się obudziłem, byłem w szpitalu. - wzrusza ramionami.
- Matko! - przytulam chłopaka, a dziewczyny robią to samo.
- Wiecie co... Muszę iść. - mówi cicho.
- Okej. Zdrowiej szybko. - uśmiecham się sztucznie, bo w środku chce mi się płakać.
Wracamy do akademika i rozmawiamy o Thomasie. Zastanawiam się kto mu to zrobił? Myślę dokładnie o każdej możliwej opcji. Siedziałam z nim na ławce, potem byliśmy w kawiarni,a na końcu spacerowaliśmy. Nikogo nie widziałam oprócz...
Oprócz Diego.
~ jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz ~
Notka: Przepraszam za jakiekolwiek błędy. ♥
Omg kiedyś Leon teraz Thomas no nieźle 😲 rozdział genialny jak zwykle, juz czekam na następny 💜 nic dodac nic ująć ten ff jest genialny 😊
OdpowiedzUsuńMOJ TWITTER: @wercia2405
Boże Diego?! ������ Kto go pobił? ��������
OdpowiedzUsuńLeon jest zazdrosny , Leon jest zazdrosny hahah ♡ Biedny Thomas :'( Vilu dalej nie znalazła klucza :'))) @Tinistapolonia_ ♡♡
OdpowiedzUsuńI nagle wszyscy przeżywają klucz hahahahaha ������������ Niesamowity rozdział ❤
OdpowiedzUsuńPewnie Diego go pobił😏 Leon taki zazdrosny aww i mam nadzieje, ze vils znajdzie klucz haha :'))
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam że to Diego xD a moze Leosiek zachachmęcił klucz xDD
OdpowiedzUsuń