Rozdział 32.

Do dzisiaj nie mogę zapomnieć spojrzenia Leóna, kiedy położyłam rękę na jego ramieniu i życzyłam mu szczęśliwego nowego roku. Miał taki spokój w oczach. Nigdy go takiego nie widziałam. Zobaczyłam coś innego w tych oczach. Patrzył na mnie tak inaczej i bardzo mi się to podobało. Tak naprawdę mogłabym godzinami patrzeć się w jego oczy. Impreza była fajna. Gdyby pominąć grę w butelkę, sukę Mindy i sytuację w łazience - to tak. Było nawet fajnie. Siedzę w pokoju i czekam na Francescę. Dzwoniła do mnie, że będzie za mniej więcej dwadzieścia minut. Tak dawno jej nie widziałam. Nie mogę się już doczekać, kiedy ją przytulę.
Siedzę na łóżku i bawię się poduszką. W końcu wstaję i biorę telefon do ręki. Wchodzę w nagrania. Wybieram to jedno, którego tak bardzo nienawidzę. Puszczam je sobie dwa razy. Łzy zaczynają mi spływać po policzkach. Szybko je wycieram je z twarzy i rzucam telefon na podłogę. Podchodzę do lustra i poprawiam makijaż. Nagle słyszę pukanie do drzwi. To ona. To Francesca. Podbiegam do do drzwi i je otwieram.
- Hej! - piszczy rozbawiona Fran i rzuca mi się na szyję.
- Jezu jak ja się stęskniłam! - nie puszczam jej.
Stoimy tak jeszcze chwilę i uwalniamy się z uścisku.
- Słuchaj, nie uwierzysz co się stało z Mindy!
- Co? - Francesca szeroko otwiera oczy.
- Widz... - zaczynam ale nie mogę nic z siebie wydusić, kiedy dziewczyna z różowymi włosami, przechodzi obok nas na korytarzu.
Francesca się odwraca i zauważa Mindy. Ubrana jest w czarne jeansy i czarną bluzkę bez rękawów. Ma na sobie parę łańcuchów i czarne glany. Wygląda jak kominiarz, tylko jej włosy się wyróżniają. Francesca patrzy się na nią z wytrzeszczonymi oczami. Wchodzimy do pokoju i od razu zaczynamy rozmawiać o świętach, prezentach, sylwestrze. Fran bardzo podobała się sukienka, co mnie bardzo cieszy.

***
Dzisiaj jest pierwszy dzień w nowym roku, kiedy idziemy na uczelnię. Nie powiedziałam Fran o imprezie. Chciałam uniknąć dodatkowych pytań. Ubieram się w szare dresy zwężane przy kostkach, czarną koszulkę z białym napisem Fuck You oraz szarą bluzę rozpinaną. Związuję włosy i nakładam lekki makijaż. Chowam do torby szare vansy i zakładam kurtkę oraz buty. Wychodzimy z Francescą i idziemy szybkim krokiem na uczelnię. Wchodzimy do środka i zmieniamy buty. Odwieszamy kurtki i kierujemy się w stronę sali numer 15. 
- Zostawiłam telefon w szafce. - zatrzymuję się i łapię się za głowę. - Zaraz przyjdę. - mówię, po czym odwracam się na pięcie i ruszam w stronę szafek. Wyjmuję kluczyk, który schowałam przed chwilą do torby. Otwieram szafkę i wyjmuję z niej telefon, który leży na butach. Zamyka szafkę i się odwracam. Zauważam stojącego Leóna, patrzy na mnie kątem oka. Nawet nie zauważam, kiedy zaczynam iść w jego stronę. Podbiega do niego Mindy i całuje w usta. Momentalnie się zatrzymuję, patrzę na nich przez chwilę i zawracam. Nawet nie wiem po co ja do niego szłam. Co ja bym mu powiedziała, gdybym do niego podeszła? 
Hej, jak Ci mija dzień?
Żałosne.
Idę jak najszybciej do klasy i wchodzę do środka. Są już tam wszyscy,  Federico rzucił mi się na szyję, a Ludmiła chwilę po tym odchrząknęła. Federico od razu mnie puścił, a ja zaczęłam się śmiać. Wszyscy dziękowali mi za prezenty, tak samo jak ja im. Zajęcia mijały dość szybko. Większość zajęć, wykładowcy poświęcali na opowiadanie o świętach. 

***
- Pani Castillo, czy mogłaby pani przynieść nowy marker? - pyta mnie profesor Stone.
- Tak. - uśmiecham się i wychodzę z klasy.
Kieruję się w stronę sekretariatu. Jestem przy sali gimnastycznej. Nikogo nie ma w pobliżu. Mam zamiar iść dalej, ale kiedy się odwracam zauważam Leóna. Coś mnie jednak tknęło i poszłam dalej. 
- Zaczekaj! - słyszę za sobą głos chłopaka.
Zatrzymuję się, ale stoję do niego tyłem. Biorę kilka głębokich wdechów i się odwracam. Chłopak jest już bardzo blisko mnie. Idzie w moją stronę, wolnym krokiem. 
- Coś się stało? Źle idę? Mam uważać bo zgubię ubrania? - mówię ironicznie i splatam ręce. 
- Nie. - zaśmiewa się i odpowiada lekko rozbawiony.
- To o co chodzi? Nigdy mnie nie zaczepiałeś bez dogryzania mi. - wywracam oczami.
- Fajnie wyglądasz.
- Co? - chyba się duszę.
- Jak to robisz. - uśmiecha się.
- Znaczy co? - marszczę brwi i uważnie go słucham.
- Wywracasz oczami. - na te słowa niekontrolowanie wywracam oczami, a on zaczyna się cicho śmiać.
Ładnie wygląda, kiedy nie jest zdenerwowany i się uśmiecha. Ostatnim razem, kiedy go widziałam jak się uśmiechał, wynosiłam go prawie z sali gimnastycznej i utknęłam z nim w windzie
- Dzięki? Chyba. - krzywię się i lekko uśmiecham.
Nastaje niezręczna cisza.  
- Umm, chciałeś mi tylko powiedzieć, że fajnie wyglądam jak wywracam oczami czy coś jeszcze chcesz? Bo muszę już iść. 
- Właściwie, to chciałem dokończyć naszą wczorajszą rozmowę na zewnątrz. - drapie się po karku. 
W tym samym momencie mi wszystko w środku się wykręca. Stoję jak sparaliżowana i nic nie mówię. Nie wiem co mówić. 
- Przepraszam. - mruczy pod nosem.
- Dlaczego to zrobiłeś? 
Chłopak odchyla głowę do tyłu i przeczesuje ręką włosy. Staje pod ścianą i opera głowę.
- Zrobiłem to dla kasy. - jak to dla kasy?
- Co takiego? - wytrzeszczam oczy.
- Ten facet miał Cię porwać, a potem przetrzymywać, aż do okupu.
- Okupu?
- Tak, okupu. Na początku to była dla mnie fajna zabawa oglądać Cię taką przestraszoną, ale kiedy Diego zaczął się wycofywać...
- Co?! - przerywam mu. - Diego?!
- Tak. Kiedy rozmawiał z tobą, wtedy kiedy był z Brodueyem, jak już się rozeszliście to zaczął mnie wyzywać i kazał się z tego wycofać. Zrobiło mu się Ciebie żal. - parska, a ja nie mogę uwierzyć.
Nie wiem co mam powiedzieć, jest mi tak cholernie przykro, że nawet nie mam ochoty zaczynać awantury. León kontynuuje swoją wypowiedź.
- Wiedziałem, że nie mogę się wycofać, więc postanowiłem udawać cholernego wybawiciela. - prycha, na co ja wypuszczam z siebie dźwięk zażenowania.
- Mieliśmy Cię trzymać za miastem i zadzwonić do twojego cholernie bogatego tatusia, żeby nam zapłacił okrągłą sumkę za córeczkę.
- Nie, nie, nie wierzę... - kręcę głową z niedowierzania.
- Siema. - podchodzi do nas Diego, a za nim idą Maxi i Broduey.
Czy oni nie mają nigdy zajęć? Zauważają, że jest pomiędzy nami napięcie i Diego oczywiście rusza na ratunek.
- Co jest? - patrzy na nas zdenerwowany.
Unoszę wzrok i patrzę na niego zaszklonymi oczami.
- Wiedziałeś o tym? - patrzy na mnie zdezorientowany, - Brałeś w tym udział? - łzy zaczynają spływać mi po policzkach.
Chłopak chyba w końcu zrozumiał o co mi chodzi.
- Wiedziałeś o tym?! - krzyczę.
Dobrze, że jesteśmy w tej strefie, gdzie akurat nikogo nie ma w tym momencie, bo inaczej już dawno byłoby tutaj pełno ludzi. Diego patrzy na mnie spojrzeniem błagającego psa o jedzenie.
- Violetta ja... - zaczyna, ale nie daję mu dokończyć.
- Nie! Nie wierzę, że przez ten cały czas mnie perfidnie okłamywałeś! - wymachuję rękami i głośno szlocham.
- Violetta przepraszam ja chc.
- I jeszcze te pocieszania! Zła noc? To kiedy mnie przytulałeś i pytałeś czy wszystko okej?! To było kłamstwo! Nie wierzę, że to zrobiłeś! Chciałeś się wzbogacić?! Porywając mnie i żądając od mojego ojca pieniędzy?! Czy ty naprawdę myślisz, że mój tata dałby Ci chociaż złotówkę?! To jesteś w błędzie!
- Viol.
- A wy? - ledwo już mówię i wskazuję ręką na stojącego Maxiego i Brodueya.
Kręcę głową z niedowierzania i próbuję powstrzymać kolejne łzy, ale mi się nie udaje. Stoją cicho i nic nie mówią, tylko się na mnie patrzą.
- Nie wierzę, że to zrobiliście. - ponownie kręcę głową i zwraca si tym razem do wszystkich chłopaków.
- Ale ze mnie idiotka. - szepczę i zamykam oczy.
Ruszam w stronę sekretariatu. Nie wiem jak wejdę tam cała zapłakana. Wiem jedynie, że straciłam zaufanie do Diego. Nie chcę go więcej widzieć.
- Violetta! - krzyczy za moimi plecami wściekły Diego.
- Zostaw ją. I tak nie jest warta twojej uwagi. - dopowiada León.
Kiedy słyszę te słowa, zatrzymuję się i chowam twarz w dłonie. Stoję chwilę w miejscu i ruszam dalej w stronę sekretariatu.
- Cholera! - słyszę głos Diego i mocne uderzenie.
Wolę się nawet nie odwracać. Znikam im z pola widzenia i wtedy opieram się o ścianę i zjeżdżam na podłogę. Przyciągam nogi do ciała i podtrzymuję je rękami. Chowam twarz i zaczynam głośno łkać.
Jak oni mogli mi to wszystko zrobić? Nie rozumiem tego. Czy ja im coś złego zrobiłam, że się na mnie uwzięli? Diego wydawał się być takim super chłopakiem. Był przy mnie, pytał gdy byłam przybita, przytulał mnie, pocieszał, a okazało się, że to było jedno wielkie kłamstwo. Nie spodziewałam się. Za szybko mu zaufałam. Powinnam się trzymać od początku z Francescą i resztą. Wtedy to wszystko najprawdopodobniej nie miałoby miejsca. Diego to już temat zamknięty. Tak samo jak León, Maxi i Broduey.
Mam dość mojego życia.

~ jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz ~

Notka: (zepsuta klawiatura = może brakować literki D gdzieniegdzie). Co sądzicie? Jak potoczą się dalsze losy bohaterów? :)

7 komentarzy:

  1. Wowow no to się porobiło 👌 Leon jaki miły i wgl 😲😊 Głupio ze znowu placze Viola no ale wiadomo sytuacja bylo taka nie za mila. A poznieej Leon znowu po staremu eww. Nie wiem jak się potoczą ich losy ale mam nadzieje ze dobrze. Nie mogę doczekać się nowego rozdziału. Ff bardzo intryggujace.


    Twitter: @Wercia2405

    OdpowiedzUsuń
  2. JEZU NAJLEPSZE FF NAJ LEP SZE ALXADKSKXJSSKSK KOCHAM ❤❤❤❤❤❤❤❤ ZYCZE WENY ������

    OdpowiedzUsuń
  3. Co?! Diego?! :O

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju ale się porobiło ���� nie wierzę że oni jej takie coś zrobili jak mogli chcieć ją porwać ��a Diego myślałam że jest inny wydawał się taki słodki i wgl ���� a Leon gdy tylko myślę że się zmienia to zawsze zrobi lub powie coś okropnego oj Leoś Leoś ������ pozdrawiam i przesyłam buziaki @opsmyjorge ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Viola, tak się zawiodłam na Diego. Wydawał się taki troskliwy. A Leon znowu taki okrutny, myślałam, że się zmienia, a tu takie coś. Najlepsze ff��

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie no kurde!! Ja chcem Diegolette😂😂

    OdpowiedzUsuń