Rozdział 5.

Wchodzimy do środka i tak jak się spodziewałam jest bardzo nowocześnie urządzone. Biało-niebieskie korytarze. Wszystkie drzwi są czarne z białymi numerkami. Podłoga jest jasna i dość śliska by się przewrócić. Tutaj mam siebie na myśli. Duże okna, szerokie korytarze. Wiele sal, sala gimnastyczna, biblioteka, siłownia. Idziemy długim korytarzem i kierujemy się na lewe skrzydło. Mijamy wiele osób. Od razu można stwierdzić, że jest tutaj wielu przedstawicieli innych stylów. Można tu spotkać punków, hipsterów, szkolne gwiazdy, sportowców, modnisie wymalowane, że wyglądają jak clowny. Po kilku minutach znajdujemy się przy sali nr 15. Nie jesteśmy na początku pewne czy wejść, ale po namyśle pociągamy za klamkę i wchodzimy do sali. W środku jest już kilka osób. Między innymi dziewczyna, która się wyróżnia. Ma rude długie włosy i po jej ubiorze mogę stwierdzić, że jest hipiską, ale nie przeszkadza mi to. Każdy ubiera się jak chce. Ubrana jest bardzo ładnie. Ma na sobie czerwoną luźniejszą bluzkę na ramiączka z wzorkami. Dłuższe krótkie spodenki jeansowe a na nogach ma zamszowe buty za kostki na grubym obcasie. Bardzo podobają mi się jej włosy. Mają piękny kolor. Rozglądamy się po całej sali i jest całkiem przytulna. Nie wiem czy pomieści nas wszystkich, ponieważ tutaj spotykają się wszystkie klasy pierwsze, a dopiero potem rozchodzimy się do klas. Patrzę na Francescę, która podchodzi do rudowłosej dziewczyny i zmierzają w moim kierunku.
- Violetta to jest Camila. - przedstawia nas sobie.
- Hej, miło Cię poznać. Jestem Violetta. - wyciągam rękę, ale ona momentalnie przyciąga mnie do siebie i przytula.
- Camila, miło mi. - mówi szczęśliwa. Puszcza mnie i patrzy się raz Francescę, raz na mnie.
- No więc... Jaki kierunek wybrałaś? - niezręczną chwilę przerywa Francesca.
- Matematykę. - odpowiadam szybko.
- Naprawdę? No to witaj moja nowa kumpelo z ławki!- stuka mnie łokciem.
- Ty też? - pytam zdziwiona.
- Jasne, Camila tak samo ale ona siedzi z Ludmiłą.
- Ludmiłą?
- Tak, powinna zaraz przyjść. Poznam was, jest naprawdę super osobą. - mówi przekonana.
- Skoro tak uważasz to nie ma przeszkód. - uśmiecham się.
Po 5 minutach do sali wchodzi grupka osób. Kilka dziewczyn i 2 chłopaków. Witają się z Camilą i Francescą. Po chwili dziewczyna przyciąga mnie do siebie i przedstawia mnie wszystkim.
- Słuchajcie, to jest Violetta. Przyjechała tu z...- zatrzymała się. - Skąd przyjechałaś? - pyta, przypominając sobie, że mnie o to nie zapytała wcześniej.
- Z Madrytu. - uśmiecham się.
- Z Madrytu...- kończy. - Jest taką szarą myszką, więc musimy ją rozluźnić. - śmieje się.
- Cześć, jestem Andrés. - podchodzi miły, czarujący chłopak z czarnymi włosami i zabawnym uśmiechu i podaje mi rękę.
- Violetta, miło mi. - witam się.
- Siemka, jestem Federico. - spoglądam na całkiem przystojnego chłopaka z czarnymi włosami, który wydaje mi się pochodzi z Włoch.
-Violetta, skąd przyjechałeś? - pytam
- Mieszkam tu od dwóch lat ale pochodzę z Włoch. - uśmiecha się czarująco.
- Tak myślałam. - szczerzę się.
Chwilę po nim podchodzi dziewczynami z pięknymi blond włosami. Ma niesamowitą figurę. Od razu stwierdzam.
- Hej, jestem Ludmiła. - uśmiecha się.
- Oh, hej. Violetta, miło mi. - podaje rękę.
- Mi również. Jaki kierunek wybrałaś? - pyta się zainteresowana moją osobą.
- Matematykę, tak samo jak my. - wtrąca się Francesca.
- Wy wszyscy też się dostaliście? - pytam zdziwiona.
- Tak. - odpowiadają jednocześnie. - przynajmniej nie będę czuć się samotnie bo już kilka osób poznałam.
Są bardzo mili. Ludmiła ma poczucie humoru i jest bardzo ładna, zresztą jak wszystkie dziewczyny, które tutaj poznałam, a Federico najwyraźniej jest jej chłopakiem, bo cały czas ją obejmuje. Andrés jest pozytywnym człowiekiem, wszystkich rozśmiesza. Francesca jest naprawdę cudowną osobą i ma niesamowity uśmiech. Camila ma super styl i włosy. Tylko ja... Taki szaraczek. Przerywamy rozmowę, gdy do sali wchodzi znana mi twarz.
- Witam wszystkich. Nazywam się Peter Stone. Jestem wykładowcą z dziedziny matematyki. Uczniów z tej klasy proszę za mną. - wychodzi, a my z innymi kierujemy się za nim. Wchodzimy do białej klasy. Okna znajdują się od podłogi do sufitu, więc mamy niesamowite widoki. Jest tutaj chyba 15 ławek dwuosobowych. Tyle naliczyłam przynajmniej. Ja z Francescą siadamy w drugiej ławce w środkowym rzędzie. Camila z Ludmiłą tuż za nami, a Federico i Andrés po naszej lewej czyli przy oknie. Będą mieć super widoki. Jestem szczęśliwa, że już poznałam kilka osób i mam sąsiada w ławce, bo tak to byłoby sztywno na początku. A tu proszę. Los się do mnie uśmiechnął. Profesor Stone powiedział, że możemy zostawiać książki w szafkach i nosić tylko zeszyty. Reszta lekcji mija na rozmawianiu ze sobą i zapoznawaniu się.

~ jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz ~

2 komentarze:

  1. Fajny rozdział 😊 widac ze się rozkręca 😂 czekam na więcej 😉 😁 tt: @wercia2405

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, super, super ����

    OdpowiedzUsuń