Rozdział 4.

Otworzyłam oczy i spostrzegłam, że na zewnątrz jest już ciemno. Muszę sobie kupić budzik, aby szybko sprawdzać czas. Podeszłam do biurka, wzięłam telefon i zorientowałam się, że jest 20:30. Ciekawe czy tutaj kolacje trzeba jeść na własną rękę? Zgaduję, że tak skoro oni zapewniają tylko pokoje. Dobrze, że tata zostawił mi kartę, więc jakoś przeżyje. Zaczęłam się rozpakowywać, po 15 minutach zaczął dzwonić mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie taty. Od razu odebrałam.
- Cześć tato! - wstaje z podłogi i siadam na łóżku.
- Cześć córeczko. Jak tam u ciebie?
- W porządku. Wyszłam trochę pozwiedzać, zobaczyłam moją uczelnię a teraz się rozpakowuję.
- Widziałaś swoją uczelnię? I jak wygląda? Na stronie próbowałem znaleźć zdjęcie ale było tylko z przed 3 lat.
- Tato... Ten budynek to coś niesamowitego. Jet bardzo nowoczesny. Jutro wyślę Ci zdjęcie. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę go od środka. - odpowiadam uśmiechając się.
- Violu, Olga z Ramallo chcieliby z tobą porozmawiać.
- Jasne, pewnie.
- Violetta? Słyszysz mnie? - pyta Olga.
- Tak, tak słyszę. Gdzie jest Ramallo?
- Jestem, jestem ale Olga całą słuchawkę przycisnęła do siebie i ledwo Cię słyszę.
- Jak tam u was? - pytam ich wszystkich.
- Dobrze. Tęsknimy za tobą.
- Ja za wami też.
- Olga! Olga! Oddaj tą słuchawkę! Nie jesteś tutaj sama! - słyszę w tle głos Ramallo.
- Daj pan mnie spokój. Jak wyjeżdżała jakoś się pan nią tak nie interesował. - słyszę w tle kłótnię Olgi i Ramallo, więc tata przejął słuchawkę.
- Violetta muszę kończyć bo mi się pozabijają zaraz. - słyszę nadal kłótnie w słuchawce.
- Haha dobrze tato. Kocham Cię. - mówię cicho.
- Ja też Cię kocham.
- Pozdrów Olgę i Ramallo i ich ode mnie uściskaj.
- Dobrze córciu, kończ rozpakowywanie i idź spać, żebyś się wyspała. Papa, dobranoc. - żegna się.
- Pa, kocham Cię. - mówię i się rozłączam.
Podchodzę do walizki i wypakowuję ostatnie rzeczy. Układam kosmetyki na toaletce, gitarę kładę do szafy, żeby nikt jej nie widział i nie zniszczył. Komputer kładę na łóżku, a wszystkie buty stawiam obok szafy, gdzie jest jeszcze trochę miejsca. Na biurku układam wszystkie książki, ale sądzę, że wezmę je jutro raz i zostawię w szafce. Będę się uczyć z multibooka. Wszystko już wypakowałam więc chowam walizki do szafy. Przebieram się w piżamę. Zakładam krótkie niebieskie spodenki i bluzkę na krótki rękaw do kompletu. Na nogi zakładam moje ulubione kapcie, nazywane przeze mnie "króliczymi", ponieważ są białe, puszyste i mają uszy królika. Muszę wyjątkowo dbać o porządek i czystość. Jeśli ma się cały biały pokój to jakiś minus musi być. Siadam na łóżku, ale nie włączam laptopa. Biorę do ręki moją ulubioną książkę "A walk to remember", którą czytałam już wiele razy, ale za każdym razem na końcu tak samo się wzruszam. Po godzinie czytania jestem już w połowie książki ale oczy zaczynają same się zamykać. Odkładam książkę razem z laptopem na stolik, gaszę lampki i lampkę nocną i idę spać, modląc się, żebym jutro sobie poradziła. Chwilę po tym zasypiam.

***

Budzę się słysząc mój telefon, więc wyłączam budzik i niechętnie schodzę z łóżka. Świeci słońce więc będzie przyjemnie chociaż pierwszego dnia. Idę do łazienki i o dziwo nikogo nie ma. Pewnie wstają trochę później. Wychodzę w samym ręczniku i zaczynam się malować. Tradycyjnie dwie dłuższe kreski, podkład, trochę pudru i czerwona szminka. Rozczesuje włosy i zaczynam suszyć. Mam nadzieję, że nikogo tym nie obudzę. Zostawiam rozpuszczone włosy. Zakładam białą zwiewną sukienkę, czerwoną kurtkę i białe wiązane buty na koturnie z ozdobnym suwakiem z boku. Dodaję jeszcze cienki pasek w kolorze kurtki i pakuję do torby wszystkie potrzebne książki na ten dzień. Biorę telefon i wychodzę. Po 5 minutach jestem na miejscu. To co dzieje się przed budynkiem to jakaś masakra. Tutaj jest jakieś 5 tysięcy ludzi. Dobrze, że to jest duży plac. Podchodzę bliżej i nie wiedząc gdzie się udać szukam osoby, której mogłabym się zapytać o szczegóły. Zauważam dziewczynę w sukience w kratkę na krótki rękaw. Podchodzę bliżej. Z bliska widać, że jest brunetką, mojego wzrostu. Ma piękne, piwne oczy, które podkreślają dwie cienkie kreski. 
- Przepraszam, nie wiesz może gdzie mają się udać pierwszoklasiści? - pytam zdenerwowana, nie mając pojęcia czy mi odpowie czy mnie spławi. Wygląda na miłą ale nieraz tak jest, że ktoś się uśmiecha i wygląda na miłego a w środku ma szatana.
- Na drugim piętrze w lewym skrzydle budynku. Sala nr 15. - odpowiada mi z uśmiechem.
- Dziękuję. - odpowiadam miło, czując ulgę, że mi odpowiedziała.
- Też jestem pierwszakiem. Jestem Francesca. - wyciąga do mnie rękę.
- Violetta, miło mi. - witam się.
- Masz śliczną sukienkę. - cały czas się uśmiecha.
- Dziękuję, ty też masz cudowną.
- Pójdziemy razem do sali? - proponuje.
- Jasne, chodźmy. - bierze mnie za rękę i prowadzi przez tłum do środka.

~ jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komenatrz ~

1 komentarz: