Rozdział 45.

Mój brzuch zaraz pęknie. Czuję w nim tyle motylków, cały żołądek mi się skręcił, a nogi mam miękkie. Stoję w miejscu i nie wykonuję nawet najmniejszego ruchu ręką, czy nogą. Cały świat wiruje i czuję jakbyśmy byli tutaj sami, na pięknej łące przy oceanie. Kiedy León odsuwa się i nasze usta już się nie stykają, nie mam pojęcia co zrobić i powiedzieć. Patrzymy sobie prosto w oczy i stoimy w ciszy. Deszcz stał się jeszcze silniejszy. Nagle do chłopaka dzwoni telefon. On bez wahania wyjmuje urządzenie z kieszeni kurtki i przykłada do ucha. Obserwuję dokładnie każdy jego ruch. Komórka jest cała mokra, ale najwidoczniej nic poważnego się jej nie stało skoro ktoś do niego dzwoni. León nie patrzy się na mnie tylko na ziemię i nie próbuje nawet podnieść wzroku.
- Halo? - chowa rękę o tylnej kieszeni spodni. - Dobra zaraz będę. - szybko się rozłącza i zaczyna iść w przeciwną stronę szpitala.
Nawet na mnie nie spojrzał tylko odszedł. Bez słowa, bez niczego, po prostu sobie poszedł. Pocałował mnie i poszedł. Jakby nic wielkiego się nie wydarzyło. Obserwuję jak się oddala, aż w końcu pozostaję sama na środku alei. Nie wierzę w to co się właśnie stało. Jak wielkim dupkiem trzeba być, żeby pocałować kogoś i po jakimś głupim telefonie zostawić tą osobę samą bez żadnego słowa i wyjaśnienia? Czuję się jak ostatnia debilka. Zaczynam płakać i bezsilna wracam do szpitala, po moją torbę, którą tam zostawiłam. Jak on mógł to zrobić? Dlaczego mnie pocałował? Zrobił to żeby mnie ośmieszyć i zostawił mnie samą?
Po około dziesięciu minutach drogi jestem już przed wejściem do szpitala. Przeglądam się w szerokich, szklanych drzwiach. Tak jak myślałam, wyglądam okropnie. Biorę głęboki oddech i pcham delikatnie drzwi. Idę korytarzem, czując na sobie wzrok wszystkich, których mijam. Nigdy nie widzieli dziewczyny, która stała w deszczu? Pukam do gabinetu lekarza, u którego byłam jakiś czas temu. Kiedy słyszę zza drzwi cisze proszę, łapię za klamkę i nieśmiało przekraczam próg. Doktor na mój widok wstał aż z krzesła. Pociągam nosem i tłumaczę, że zostawiłam torebkę.
Doktor podaje mi moją własność, dziękuję mu i otwieram szybko drzwi.
- Chwileczkę! - w ostatniej chwili przed wyjściem zatrzymuje mnie donośny głos lekarza. Odwracam głowę i przecieram twarz z łez, które jakimś dziwnym cudem przestały już lecieć.
- Niech Pani usiądzie, wysuszy się trochę i może niech Pani po kogoś zadzwoni. Nie zanosi się na koniec ulewy. - mężczyzna prowadzi mnie powoli do biurka i odsuwa krzesło.
Dziękuję mu i biorę chusteczki, które mi podstawił. Widzę, że chce skomentować to jak wyglądam, ale jestem mu bardzo wdzięczna, że tego nie robi. Po dwudziestu minutach siedzenia w gabinecie i rozmawianiu z mężczyzną o moim życiu, postanawiam zadzwonić po taksówkę. Wyschłam trochę i mam nadzieję, że teraz kierowca pozwoli mi wsiąść do auta. Opowiedziałam lekarzowi chyba historię o całym moim życiu od dzieciństwa do teraz, pomijając ostatnie wydarzenia. Kiedy taksówka podjeżdża pod ogromny budynek, dziękuję mężczyźnie i szybkim krokiem udaję się do pojazdu. Proszę młodego mężczyznę o szybki dojazd do akademika. Jadąc wyjmuję telefon, który dostałam od Francesci w zastępstwie za mój, którego tak ładnie ostatnio potraktowałam. Nie jest jakiś dobry ale ważne, że mam kontakt z ludźmi. Szukam w nim numeru Diego, ale niestety zapomniałam go wpisać. Cały czas myślę o Leónie, pocałunku i całej tej sytuacji w szpitalu. Płacę kierowcy i wchodzę do akademika. Otwieram drzwi od pokoju i od razu moją uwagę przyciągają dwie osoby. Francesca stoi zdenerwowana obok mojego łóżka, a przed nią stoją dwie odrobinę wyższe od niej dziewczyny. Kiedy postacie się odwracają, momentalnie zaciska mnie w żołądku. Suka z różowymi kudłami mierzy mnie wzrokiem od góry do dołu, a blondyna stoi szczęśliwa i robi miny. Przyglądają mi się bardzo uważnie, a ja już czuję, że nie wytrzymam za chwilę.
- O proszę. Jest i właścicielka pokoju. - Mindy uśmiecha się cwaniacko i myśli, że nie widać pomarańczowej szminki na jej zębach.
Splata ręce i się krzywi.
- Co się tu dzieje? - patrzę na każdą dziewczynę i nie rozumiem o co chodzi?
- Twoja współlokatorka wpadła na mnie kiedy wychodziłam z łazienki i zniszczyła moją mp4.
- Przecież powiedziałam, że to przez przypadek! - wtrąca się Fran.
- Nie odzywaj się. - wysoka blondynka piorunuje Francescę spojrzeniem.
- Wyjdźcie stąd. - nakazuję.
- Najpierw, ona odda mi pieniądze. - różowa Barbie wskazuje palcem na Fran, a ja mam ochotę go jej uciąć.
- Wynoście się. - mówię oschle i zaciskam zęby.
- Nie wtrącaj się cielaku. Wyglądasz jakbyś właśnie wróciła z wojny. Ale balu niestety nie będzie i nie zgubisz swojego wstrętnego buta, a twój książę się nie zjawi. - Mindy zaczyna się śmiać, a ja uświadamiam sobie w tym momencie jak bardzo kropnie wyglądam.
Jestem cała spłakana, mam przemoczone ubrania, buty są całe w błocie, a mój makijaż cały spłynął. Wyglądam jak ostatnie nieszczęście. Moje włosy to jakaś totalna porażka. Muszę je zapuścić bo mam dość tego, że są takie krótkie i nic nie mogę z nimi robić. Zaciskam pięści i gryzę się w język żeby nie powiedzieć nic niestosownego. Nie mogę znieść tego, że ta wredna małpa jest taką suką.
Nagle, niespodziewanie do pokoju wchodzi Federico z Andrésem. Patrzą na nas ze zmieszanym wyrazem twarzy. W końcu jednak Federico postanawia się odezwać.
- Hej? - patrzy na dwie nieproszone dziewczyny.
- Wszystko okej? - Andrés dołącza się do rozmowy, a kiedy próbuję mu odpowiedzieć, że tak - Mindy się wtrąca.
- Nie. - mówi głośno i wysokim tonem dziewczyna. - Nie jest okej.
Dziewczyna ponownie zwraca się do Francesci i patrzy na nią z uniesioną brwią. Mam ochotę podejść do niej i wyrwać jej te ohydne różowe kudły. Dziewczyna kontynuuje.
- Oddasz mi pieniądze. - mówi stanowczo.
- Nie, nic Ci nie odda. - robię krok w stronę dziewczyny. Federico lekko łapie mnie za rękę, przez co się trochę uspokajam.
- O co w ogóle chodzi? - pyta zdezorientowany Fede.
- O nic. One już wychodzą. - piorunuję dziewczyny wzrokiem ale one nic.
- Wyjdźcie. - niespodziewanie Andrés się odzywa.
- Oddaj mi pieniądze! - w momencie Mindy wybucha i zaczyna krzyczeć na dziewczynę.
Nie wytrzymuję i ruszam w stronę dziewczyny. Łapię ja za rękaw podkoszulki i zaczynam ciągnąć. Federico od razu próbuje mnie odciągnąć ale ma trudności. Nagle blondynka łapie za czerwony kubek Francesci i wylewa jego zawartość na mojego laptopa.
- Nie! Co ty zrobiłaś?! - podbiegam szybko do stołu i białą bluzką, która leżała obok próbuję wytrzeć sprzęt.
Francesca razem z chłopakami podchodzą do mnie i próbują mi jakoś pomóc. W tym momencie dziewczyny wychodzą z pokoju z uśmiechem na twarzach. Nie mam zamiaru ich zatrzymywać ani żadne z nas z resztą. Słyszę ich śmiech z korytarza i i ledwo powstrzymuję się przed pójściem do nich i wygarnięciem im co o nich myślę. Przez około dwadzieścia minut próbowaliśmy włączyć komputer ale niestety na marne. Francesca pytała mnie czy byłam u Thomasa i oczywiście skłamałam mówiąc, że miał badania i nie chciałam dłużej czekać, więc postanowiłam wrócić do domu na piechotę ale złapała mnie burza. Na temat mojego stanu czyli tego, że byłam spłakana wmówiłam im z trudem, że rozpłakałam się kiedy myślałam o Thomasie, potem o tacie i o tym, że bardzo za nim tęsknię. Nie wiem czy uwierzyli, ale warto mieć nadzieje. Resztę dnia spędziliśmy we czwórkę. Oni sobie gadali, a ja udawałam że jestem w temacie, a tak naprawdę myślami byłam zupełnie gdzie indziej, a dokładnie przy Leónie. Zastanawiałam się gdzie był i nadal to robię. Nie mogę nawet na moment zapomnieć tego co stało się w parku. Pocałował mnie. To aż niewiarygodne, a jednak stało się. Ten pocałunek nie był taki jak te, których do tej pory doświadczałam. Ten się różnił, był inny. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie doświadczyłam. W całym swoim życiu miałam dwóch chłopaków, których mój tata oczywiście nie lubił bo jeden był albo za mały, za brzydki, za głupi albo po prostu mu się nie podobał i tyle. Mój najdłuższy związek trwał może pięć miesięcy? A czuję, że ten pocałunek był lepszy niż te wszystkie przez te parę miesięcy. Szkoda, że León po chwili miał mnie już zupełnie w dupie i poszedł sobie od razu po jakimś głupim telefonie. Bez słowa, bez żadnego gestu, pożegnania, bez niczego po prostu zostawił mnie w środku ulewy pośrodku opustoszałego parku. Nic dziwnego, że zalałam się łzami bo czułam się upokorzona i nadal tak się czuję. Leżę w łóżku i jest już prawie czwarta nad ranem, a ja nadal nie mogę zasnąć. Mój komputer nadaje się do wyrzucenia. Zostałam bez telefonu, bez komputera i bez słowa wyjaśnienia. Słyszę delikatne pochrapywanie Fran i ja też próbuję zapaść w sen.
Zrywam się z łóżka i podlatuję do dziewczyny. 
- Francesca! Wstawaj! Zaspałyśmy!
Dziewczyna niechętnie wstaje z łóżka i się przeciąga. Widzę, że zaczyna się ubierać więc teraz bez wątpliwości, że nie pójdzie spać, wychodzę szybko do łazienki. Kiedy otwieram drzwi, zauważam Camilę. Stoi tyłem i nic nie mówi.
- Cami? Co ty tutaj robisz tak wcześnie?
Dziewczyna nie odpowiada. Nie rusza się tylko stoi tyłem i patrzy się w podłogę ze spuszczoną głową. Podchodzę do niej i łapię za ramię. Kiedy dziewczyna odwraca się, momentalnie zaczynam krzyczeć. Jej twarz jest cała w krwi, a w ręce trzyma nóż, który jest we krwi. Następnie zerkam na jej nadgarstki, które są całe pocięte. Mój krzyk może teraz usłyszeć już każdy w akademiku. 
- Camila! Chodź szybko! - łapię ja za zakrwawione ręce i ciągnę do pokoju. 
Kiedy wybiegam na korytarz, zauważam Federico, który jest oparty o ścianę obok drzwi do mojego pokoju. On także jest cały we krwi i widzę, że jest poważnie ranny w brzuch. Skóra z jego lewego policzka jest zdarta i widać tam żywe mięso. Zaczynam ponownie krzyczeć i otwieram z hukiem drzwi. Wpycham ich ledwo stojących do środka. 
- Francesca pomóż mi! - podbiegam do szuflady i szukam w niej apteczki. Nie słyszę odpowiedzi ze strony dziewczyny. - Francesca!
Odwracam się, a Fran stoi cala zapłakana, z rannym kolanem i tak jak Camila - zakrwawionymi rękami. Zaczynam płakać, krzyczeć i nie wiem co robić. Co się dzieje? Kto im to zrobił? Patrzę się na nich i widzę jak umierają. Drzwi od pokoju się otwierają, a do środka wchodzi mój tata. Jest cały i zdrowy. Podbiegam do niego i przytulam najmocniej jak potrafię. Zaczynam czuć ogromny ból w podbrzuszu. Oddalam się delikatnie i spoglądam w dół. Widzę nóż w ręce mojego taty, który jest we krwi. Z mojego brzucha zaczyna lecieć krew. Z zaszklonymi oczami spoglądam tacie prosto w oczy. Patrzy się na mnie kamiennym spojrzeniem. W jego oczach widzę szał.
- Tatusiu. - kolejna łza uwalnia się i spływa po policzku. 
Za tatą pojawia się moja mama w zakrwawionej i podartej sukni ślubnej, która po chwili upada po zadaniu ciosu przez mojego ojca. Wbił jej nóż prosto w serce. Ledwo trzymam się na nogach. Zauważam stojącego obok Leóna, który przygląda się całej sytuacji. Nic nie robi. Nie próbuje mi pomóc, ani mnie ratować. 
- León... - szepczę, ponieważ nie mam siły już mówić głośno.
W tym samym momencie po raz kolejny czuję jeszcze większy ból w okolicach wątroby. Upadam na podłogę i resztkami sił szepczę do chłopaka z prośbą o pomoc. On po prostu przechodzi obok mnie i wychodzi. Zamyka za sobą drzwi i zostawia mnie samą. Zamykam oczy i czuję, że nie mam już siły walczyć. 
- Violetta! - Francesca mnie szarpie.
Otwieram oczy i zaczynam bardzo głośno oddychać. Rozglądam się po pokoju i wszystko jest tak jak przedtem. Patrzę dziewczynie prosto w oczy i rzucam się jej na szyję.
- Matko Fran! Nic Ci nie jest! - uśmiecham się szeroko.
- A co miałoby mi niby być?
- Miałam taki okropny koszmar! Ty w nim byłaś, Fede, Camila, mój tata, moja mama i... - zacinam się.
- I León? - dokańcza za mnie dziewczyna i zerka na mnie kątem oka.
Spuszczam wzrok i zaczynam skubać skórki od paznokci. Nie mam ochoty już o tym gadać.
- Okej, nie musisz mówić. Chodź. Uspokój się i zbieramy się.
Potakuję i wstaję z łóżka. Zaczynamy się szykować. Idę wziąć szybki prysznic i robię poranną toaletę. Zakładam granatowe spodnie z wysokim stanem i białą koszulę z granatowym kołnierzykiem i guzikami. Do tego zwykłe, czarne botki. Nie biorę dzisiaj butów na zmianę. Pakuję zeszyty do torby i wylewam na siebie tonę perfum od Gucciego. Zakładam kurtkę i udajemy się razem z Francescą na uczelnię. Muszę dzisiaj odwiedzić Thomasa, ponieważ od czasu wypadku jeszcze tego nie zrobiłam. Wchodzimy do ogromnego budynku i kierujemy się w stronę sali. Witamy się ze wszystkimi i wchodzimy do klasy. Zajęcia mijają nam bardzo szybko. Po czterech godzinach siedzenia na wykładach, idziemy na przerwę. Mamy dwadzieścia pięć minut wolnego czasu.
- Hej, może skoczymy do spożywczaka bo głodna jestem. - mówi Ludmiła, która trzyma się za brzuch.
Wszyscy jej przytakujemy i kierujemy się w stronę szafek. Po drodze zauważam pewna twarz, na widok której mam ochotę zwymiotować. Różowa małpa Mindy siedzi jakiemuś kolejnemu fagasowi na kolanach. Wow, kolejny do zaliczenia. Całą paczką trzymamy się blisko i wszyscy patrzymy się na ta samą osobę. Oczywiście, że opowiedziałyśmy reszcie co się wczoraj stało. Kiedy jesteśmy już bardzo blisko dziewczyny, zauważam, że chłopak, któremu siedzi na kolanach to León. Ona wypina te sztuczne cycki w jego stronę i siedzi okrakiem na jego kolanach. Mam ochotę zwymiotować. Chłopak zauważa mnie i z obojętnym wyrazem twarzy patrzy się na mnie chamsko. Postanawiam wykorzystać sytuację. Zmieniam kierunek i skręcam w prawą stronę, do ławek przy oknach.
- Viola, co ty robisz? - pyta zdenerwowana Camila.
Ignoruję jej pytanie, tylko pewnym krokiem podchodzę do "zakochanych". Z boku zauważam stojących Maxiego i Diego, a po drugiej stronie Brodueya. Staję przed Leónem i tą dziwką. Dziewczyna śmieje się i najwyraźniej jeszcze mnie nie zauważyła. Po chwili jednak odwraca głowę i uśmiech automatycznie schodzi jej z twarzy.
- Chce się dowiedzieć kiedy oddasz mi pieniądze. - mówię pewnym głosem, co bardzo mnie dziwi.
- Słucham? - czy ona udaje głupią?
- Violetta chodźmy już stąd. - Fran łapie mnie za nadgarstek ale się wyrywam.
Mindy wstaje z kolan Leóna i jesteśmy teraz sobie równe. Dziewczyna z uniesionymi brwiami przygląda mi się i udaje, że nie wie o o mi chodzi. Żałosne.
- Więc? - splatam ręce na piersi i czekam na jej odpowiedź.
- A niby za co ofiaro losu? - dziewczyna zaczyna się śmiać.
- Za mojego laptopa, którego wczoraj zniszczyłaś. - wszyscy skupili już swoją uwagę na nas.
- Zepsułaś jej laptopa? - León, który nadal siedzi na ławce odzywa się zupełnie niepotrzebnie.
- Szmata sama sobie na to zasłużyła! - dziewczyna wykrzykuje, a ja rzucam się na nią.
Broduey razem z Diego rozdzielają nas. Mindy rzuca się w moją stronę, ale przytrzymuje ją jakiś mężczyzna. Stoję już spokojna, a ona jest jeszcze bardziej agresywna niż ja chwilę temu. Przyglądam się jej i słucham jak mnie wyzywa.
- Chodźmy. - Andrés mówi niskim tonem.
Kiwam tylko głową i oddalam się. Cała ekipa idzie za mną. Diego i Broduey zostają z nimi, ale rzucam im z daleka delikatny uśmiech i nieme dziękuję.
- Jeszcze z tobą nie skończyłam! - słyszę zza pleców.
Biorę szybko kurtkę i zamykam szafkę. Nagle słyszę krzyki, że Mindy biegnie w moją stronę. Odwracam się gwałtownie i widzę, jak León odciąga ją do ściany. Mierzę ich wzrokiem i wychodzę z uczelni.
- Co to miało być? - Ludmiła wydaje się być przerażona, a przecież nic takiego się nie stało.
- Nie powinnaś dopuścić do takiej sytuacji. - Francesca mówi zdenerwowana.
- Nic się nie wydarzyło. - wzruszam ramionami i zapinam kurtkę.
- Prawie się pobiłyście! I ty uważasz, że nic się nie stało? - Camila się wtrąca i kręci z niedowierzania głową.
Na dźwięk otwieranych drzwi od uczelni, wszyscy się odwracamy. W progu stoi León ubrany w kurtkę. Przygląda mi się uważnie.
- Niech uważa z kim zadziera. - mówię, patrząc się centralnie na chłopaka ze zmarszczonym czołem.
Odwracam się i idę w stronę najbliższego sklepu spożywczego. Reszta idzie obok ale już nic nie mówią. Widzę tylko, że wymieniają się wzajemnie spojrzeniami. Ignoruję to. Nie będę sobie pozwalać na takie traktowanie, a León... nie wiem po co się w ogóle wtrącał? Ktoś go prosił o coś? Najpierw mnie całuje po czym mnie zostawia bez słowa, a teraz wtrąca się w nieswoje sprawy tak po prostu. Mam dość tego wszystkiego. Mam ochotę wrócić do mojego starego życia do Madrytu.

~ jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz ~

Notka: Przepraszam za jakiekolwiek błędy! Rozdział się podoba? 

4 komentarze:

  1. Cudo ❤❤
    Mam nadzieje xe nrxt bedzue szybciej
    Kc
    @Julkaim


    Uno?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ideolo 👌 czekam na więcej więcej 😍 ff jest naprawde udane! 😍
    @Wercia2405

    OdpowiedzUsuń
  3. MEGA ����❤❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest boskie ♥♥ mam nadzieje ze kolejny rozdzial bedzie szybko ♥♥

    OdpowiedzUsuń