Rozdział 22.

- Halo? - odbieram niechętnie telefon.
- Violetta? Możesz mi przynieść na uczelnię strój na w-f? - słyszę w słuchawce głos Francesci.
- Taa. Która jest godzina? Chyba  lekko zaspałam. - przecieram oczy i ziewam.
- No jest  za pięć ósma.
- Co?! - wyskoczyłam z łóżka jak poparzona.
- Żartuję, dziewczyno spokojnie! - śmieje się głośno Fran.
- Nienawidzę Cię, serio. - wybucham śmiechem.
Sprawdzam godzinę i jest za dziesięć siódma.
- Nie zapomnij o stroju. - mówi, po czym się rozłącza.
Odkładam telefon i wychodzę do łazienki. Biorę szybki prysznic i zjadam szybko dwa serki waniliowe. Wylizuję serek, który pozostał na papierku i wyrzucam pudełeczka do kosza na korytarzu. Siadam na podłodze przy szafie i zaczynam szukać stroju na w-f dla Fran. Mamy dzisiaj w-f, ale nie będę ćwiczyć, ponieważ po tej akcji w parku się lekko przeziębiłam. Nadal nie mogę uwierzyć, że to León. Śnił mi się przez to dzisiaj. Mam nadzieję, że go dzisiaj nie spotkam, bo mogę nie wytrzymać. Minęło już kilka dni odkąd poznałam prawdę. Znajduję niebieski strój Fran i podchodzę do mojej szafy. Wyjmuję z niej jeansową koszulę i czarne rurki z dziurami. Zakładam to na siebie, a do tego białe, koronkowe, niskie sneakersy. Robię szybki makijaż i zakładam kurtkę oraz czarne botki. Staję przed lustrem i wreszcie wyglądam jak człowiek. Chcę jak najszybciej zapomnieć o Leónie i całej tej sytuacji, która miała miejsce w parku. Ciekawe co by się stało, gdybym nie poszła na ten spacer i została w pokoju? Dopadłby mnie w pokoju? Czy prześladowanie trwałoby nadal? Ale jedno wiem na pewno. Gdybym nie wyszła na ten cholerny spacer - nie wiedziałabym, że to León za tym wszystkim stoi. Dobrze, że już znam prawdę. Wychodzę i udaję się na uczelnię. Ciekawe gdzie były znowu dziewczyny?

***
Jestem już przy przebieralni i czekam na Fran i Camilę. Po kilku minutach się zjawiają, więc od razu przekazuję dziewczynie strój.
- Hejka. - wita mnie z uśmiechem Francesca.
- Hej. - odwzajemniam uśmiech.
- Idziemy? - pyta Cami, wskazując szatnię damską.
- Tak. - odpowiadamy jednocześnie z Fran.
Wchodzimy o szatni i siadamy na ławce. Dziewczyny zaczynają wyjmować stroje, a ja się im przyglądam.
- Nie masz stroju? - pyta mnie Fran.
- Nie, boli mnie strasznie głowa.
- Okej. - rzuca mi przyjazny uśmiech, po czym zdejmuje bluzkę i rzuca mi ją na głowę.
Zaczynam się śmiać, więc biorę jej bluzkę i odrzucam w jej stronę, trafiając ją w pupę. Po 10 minutach dziewczyny są już gotowe na zajęcia. Wchodzimy na salę i siadamy pod ścianą. Czekamy na trenerkę i rozmawiamy między sobą o nowych butach pani Paz. Są śliczne. Widziałam ją w nich kiedy szłam do szatni. Są fioletowe i na obcasie. Nie umiem ich nawet opisać jak piękne są. Chwilę po tym jak zaczęłyśmy rozmowę o zadaniu na za tydzień z trygonometrii, pani Johnson wchodzi o sali i siada na ławce na przeciwko nas.
- Dzień dobry. - wita się z nami pani Johnson.
- Dzień dobry. - odpowiadamy jednocześnie.
- Dzisiaj pogramy w waszą ulubioną grę - siatkówkę. - mówi to i patrzy się na mnie, jednocześnie uśmiechając się do mnie porozumiewawczo.
Zapamiętała jak przywaliłam Mindy piłką prosto w twarz. Na samą myśl chce mi się śmiać. Trenerka zauważa, że nie jestem przebrana.
- Violetta, nie masz stroju? - wskazuje palcem na moje ubrania.
- Strasznie boli mnie głowa, więc dzisiaj sobie odpuszczam. - uśmiecham się krzywo.
Pani Johnson patrzy się na mnie przez chwilę po czym kontynuuje.
- Dobrze, to dziewczyny zaczynają biegać, a Violetta siada na ławkę.
Podnosimy się z podłogi. Dziewczyny zaczynają rozgrzewkę, a ja siadam na ławce. Przeglądam szybko telefon i odkładam go na ławkę, obok innych telefonów, które dziewczyny zostawiły.
Widzę jak Fran gada o czymś z Camilą podczas biegu i zaczynają się śmiać. Ciekawe co jest takiego śmiesznego? Zrobiły trzy okrążenia wokół sali, a teraz siedzą na podłodze i się rozciągają. Ludmiła prowadzi rozgrzewkę, a reszta narzeka, żeby już skończyła. Fran kładzie się na podłodze i nie rozciąga się dalej. Dołącza do niej Camila i kilka dziewczyn. Bardzo dziwne, bo nie ma z nami dzisiaj IC. Całe szczęście. Gdybym po raz kolejny przyłożyła Mindy piłką - zabiłaby mnie. Nawet jak nie ćwiczę to mogłabym to zrobić. Podając piłkę czy podrzucając sobie. Jestem nieprzewidywalna. Dziewczyny ustawiają się w szeregu i odliczają po kolei. Kiedy kończą, trenerka ma już wybierać drużyny, ale wtedy do sali wchodzi nauczyciel w-fu. Nie pamiętam jego nazwiska. Jest niski i łysy. Uczy tylko chłopaków. Pani Johnson odwraca się w jego kierunku i pyta go wzrokiem o co chodzi.
- Lily, muszę pilnie wyjść. Mogłabyś przejąć moich chłopaków na te dwie godziny? - krzyczy z drugiego końca sali pan, którego nazwiska nie mogę sobie za nic przypomnieć.
- Dawaj ich! - krzyczy w stronę łysego pana pani Johnson.
Do sali wchodzi grupka chłopaków. Są chyba z drugiego roku. Nagle w tłumie zauważam Diego i Maxiego. Zaraz po nich zauważam Broduyea. O nie. Czyli, że on tutaj też jest. Może złamał nogę i nie przyszedł? Może boli go brzuch i głowa tak jak mnie? Może zjadły go wyrzuty sumienia i nie przyszedł? Nie miał na to siły? Nie no kogo ja oszukuję. Oczywiście, że jest. Wchodzi na końcu do sali i zamyka z hukiem za sobą drzwi. Nie zauważył mnie i cieszę się bardzo. Pani Johnson każe im ustawić się obok dziewczyn. Odliczają od nowa, ale tym razem dołączają do nich chłopaki. Obok Fran stoi Diego, który ciągle na nią zerka.
- Francesca i... - pokazuje palcem na dziewczynę, a potem na chłopaka obok niej.
- Diego. - burczy pod nosem.
- Francesca i Diego, będą kapitanami drużyn.
- Chłopaki na dziewczyny? - pyta Jessica z naszej klasy.
- Oczywiście, że nie. Przecież nie możemy pozwolić, żeby chłopaki wyszli stąd z przegraną prawda? - puszcza oczko dziewczynom i szeroko się uśmiecha.
Widzę jak chłopaki na siebie spoglądają. Z wyjątkiem Leóna, który nic nie mówi i się nie rusza. Widać, że pani Johnson nieźle ich wkurzyła. Czuję, że będzie niezła zabawa.
- Francesca po lewej, a Diego po mojej prawej. - mówi po chwili trenerka.
Francesca szybko staje obok trenerki, ale Diego stoi i się krzywi niechętnie.
- Zapraszam. - uśmiecha się trenerka do Diego.
- Nie mam czasu na kawę. - rzuca jej Diego i wybucha śmiechem, a z nim cała reszta.
Nawet León się uśmiechnął. Nadal mnie nie zauważył. Diego podchodzi do trenerki i staje po jej prawej stronie.
- Wybieracie. Raz chłopak, raz dziewczyna. Każdy zaczyna od swojej płci.
Francesca zaczyna i wybiera od razu Camilę. Diego natomiast od razu wybrał Maxiego. Wybierali tak chyba ze dwie minuty. Ludmiła, biedna Ludmiła znalazła się w drużynie Diego wraz z kilkoma dziewczynami z naszej klasy. Fran i Camila były razem, ale miały w drużynie między innymi Brodueya.
- Gramy w siatkówkę. Ustawcie się. - nakazuje trenerka.
Wszyscy idą w stronę siatki i ustawiają się na swoje miejsca. Obserwuję ich dokładnie, a szczególnie Leóna. Nie wiem czemu, ponieważ on powinien obchodzić mnie w tym momencie najmniej. Drużyna Diego stoi do mnie tyłem, więc ich za dobrze nie widzę. Francesca rzuca mi przyjazny uśmiech. Opowiadam jej tym samym.
- Zaczynamy! Drużyna Francesci zaczyna! - krzyczy trenerka.
- Już po was. - szepcze Diego Fran.
- To się okaże. - uśmiecha się do niego szyderczo.
Maxi serwuje i przerzuca piłkę na drugą stronę. Camila odbija i gra się zaczyna. Grają normalnie dobre 15 minut. Raz drużyna Diego wygrywa, a raz drużyna Fran.

***
Francesca odbija piłkę. Leci na drugą stronę. Widzę, że León zdecydował się odbić, więc zaczyna biec w stronę nadlatującej piłki. To samo zaczął robić jakiś chłopak z jego klasy. Kiedy piłka była już przy nich, wtedy oboje się ze sobą zderzyli i upadli z hukiem na podłogę. Kiedy upadli, odruchowo zacisnęłam oczy. Ałć. Otwieram oczy i widzę dwóch chłopaków leżących na podłodze. Trenerka do nich podbiega i zaczyna wypytywać czy nic im nie jest. Kiedy León próbuje się podnieść zaczyna lekko syczeć z bólu.
- Co Cię boli? - klęka przy Leónie trenerka i łapie go za ramię.
- Nic. - warczy pod nosem.
- Nie wygłupiaj się tylko powiedz. Im szybciej zobaczy Cię pielęgniarka tym lepiej. - tłumaczy mu.
- Nie chcę żadnej pomocy. Nie boli mnie nic, więc się ode mnie odpierdolcie. - wrzeszczy.
Zaczyna wstawać, a kiedy już prawie jest na nogach - ponownie upada.
- Idziesz do pielęgniarki. Teraz! - chłopak tym razem nic nie mówi. - Violetta pomóż mu i z nim idź! - nawołuje mnie, a mnie od razu coś ściska w żołądku.
Jak to ja?! Dlaczego ja? Nie może ktoś inny? Np. pani? Nie będę szła obok kogoś, kto mnie tak oszukał i potraktował. Udaję, że nie słyszę i wpatruję się w podłogę. Czuję wzrok Leóna na sobie.
- Violetta! - ponownie mnie woła.
Tym razem wstaję i szybko podchodzę do reszty osób. Kiedy już stoję obok trenerki, widzę Leóna trzymającego się za nogę. No pięknie. Pewnie jeszcze mam go przytrzymać w drodze do pielęgniarki? Parskam w myślach, patrząc się na poszkodowanego chłopaka.
- Pomóżcie mi. - trenerka próbuje pdonieść Leóna.
Pomaga jej Broduey. Kiedy León już stoi ponownie cicho syczy z bólu, ale próbuje to ukryć.
- Violetta zabierz go do pielęgniarki. - powtarza to kolejny raz.
Fajnie, że wiem gdzie jest pielęgniarka. Może jakoś ją znajdę. Podchodzę do Leóna, żeby mu pomóc ale on się odsuwa i warczy, że sam sobie poradzi. Rzucam mu tylko irytujące spojrzenie i splatam ręce, czekając aż dojdzie za godzinę do drzwi. Zaczyna iść i prawie upada. Robi mi się go szkoda, więc postanawiam mu pomóc ten jeden raz. Kładę jego rękę na ramieniu i prowadzę do drzwi. Niechętnie na to przystaje, bo przeklina pod nosem. Nie dość, że chcę mu pomóc po tym wszystkim to on jeszcze narzeka. Powinnam teraz jeszcze dać mu z liścia i go zostawić, ale ze względu na to, że jest tutaj pani Johnson i inni - zachowuję spokój. Wychodzimy z sali, a inni wracają do gry. Prowadzę go przez korytarz. Widzę jak zaciska oczy z bólu. To musi być coś poważnego, że nawet pan super, nieustraszony syczy z bólu i pozwala trzymać się dziewczynie. Idziemy kilka minut, a raczej się wleczemy przez niego. Nawet nie wiem gdzie idziemy bo nie wiem gdzie tutaj jest pielęgniarka. Rozglądam się i nic nie przykuwa mojej uwagi. Oczekuję wielkiego czerwonego napisu PIELĘGNIARKA lub jakiegoś znaku medycznego na drzwiach ale nic takiego tutaj nie ma.
- Można wiedzieć gdzie mnie prowadzisz? - pyta ironicznie chłopak.
- Do psychiatry. - prycham. - Możesz mnie tak nie przygniatać?!
- To po co kurwa mi pomagasz? - podnosi głos León.
- Bo mi kazali, a teraz rusz dupę i idź bo chcę Cię mieć jak najszybciej z głowy i wrócić do sali.
- Gdzie mam iść?
- Do pielęgniarki kretynie! - wskazuję ręką korytarz przed nami.
- Szkoda, że pielęgniarka znajduje się kompletnie na innym piętrze. - parska śmiechem.
- Ach tak? To w takim razie idź sobie sam do pielęgniarki debilu! - puszczam go, a on lekko się ugina.
Splatam ręce i mu się przyglądam. Unoszę lekko brew i cicho się śmieję. Widzę jak próbuje odejść ale coś mu to nie wychodzi. Kiedy zdaję sobie sprawę, że on mnie tu nie chcę postanawiam odejść.
- Zaczekaj. - mówi chłopak, po czym przeklina głośno z bólu.
- Co?! - krzyczę i wymachuję rękami jak opętana.
- Pomóż mi. - prawie szepcze.
Widzę jak się ugina i syczy z bólu. Strasznie mi go szkoda. Gdybym była na jego miejscu też bym nie chciała, żeby mnie ktoś zostawił. Chciałabym nawet pomocy od takiej osoby jak León. W takiej sytuacji to bez znaczenia. Wzdycham i podchodzę do chłopaka. Ponownie kładę jego rękę na ramieniu i kierujemy się w stronę windy.
- Powiesz mi łaskawie, na którym piętrze jest pielęgniarka? - pytam go kiedy wchodzimy do windy.
León staje przy ścianie i się opiera, a ja stoję przed cyferkami, wyczekując odpowiedzi.
- Drugie piętro. - mówi cicho.
Jesteśmy na pierwszym piętrze, ale wątpię czy do jutra doszlibyśmy do gabinetu pielęgniarki po schodach. Wybieram numerek 2 i staję pod ścianą, jak najdalej od chłopaka. Pomimo tego, że jest ranny, nie zapomniałam co się wydarzyło kilka dni temu. Po chwili chłopak się odzywa.
- Przepraszam.

~ jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz ~

3 komentarze:

  1. Wow 😲 wow 😲 wow 😲 kapitalny rozdział 👌 zachwycający wręcz 👌 nie mogę się nadziwić ze Leon zmiękł 😂 😲 wow ale cieszę się z tego powodu. Ciekawe czy Viola mu przebaczy? 😂

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski omg ����������

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczęłam czytać to opowiadanie i mega mnie wciągnęło, nie mogę się oderwać! Masz wielki talent! Rozdział WSPANIAŁY!

    OdpowiedzUsuń