Rozdział 21.

Kiedy usłyszałam głos, zaczęłam mieć kolejną nadzieję, że może jednak nic mi się nie stanie. Nie wiem kto tutaj jest jeszcze oprócz nas, ale w głębi mam wielką nadzieję, że mnie uratuje. Zauważyłam, że napastnik nawet nie zareagował i to mnie trochę martwi. Nie boi się?
- Nie słyszałeś co kurwa powiedziałem?! - głos dochodzi z bardzo bliska.
Jest coraz bliżej nas. Słyszę zbliżające się kroki. Boże, mam nadzieję, że to nie jakiś dzieciaczek, który udaje bohatera. Przecież on by go zabił. Czuję, że napastnik odsunął ode mnie to coś, co tak śmierdzi. Dzięki Bogu. Zaczynam lekko kasłać. Chłopak, który krzyczał do napastnika, jest już obok nas. Nie widzę jego twarzy. Jest zupełnie ciemno. Widzę tylko, że jest bardzo zdenerwowany. Nie wierzę, że osoba, która prześladowała mnie przez tyle dni, w końcu postanowiła się ujawnić i od razu mnie zabić. To chore. Cała ta sytuacja jest chora.
- Och, daj spokój... Daj mi pracować. - prycha napastnik mówiąc do mojego wybawcy.
Jeszcze nie wiem czy to mój wybawca, bo jak na razie nadal mnie nie uratował. Trzyma mnie jakiś obcy mężczyzna, a tamten sobie z nim normalnie rozmawia.
- Zostaw ją bo to się dla ciebie źle skończy! - fuka.
- Kurwa León! Najpierw sam dajesz mi jej numer, a teraz udajesz chłopca, który ratuje biedne istoty?! Nie wkurwiaj mnie! Zacząłeś to teraz masz!
Kiedy słyszę te słowa, wychodzące z ust napastnika - zamieram. León?! Jak to?! To on kazał to wszystko zrobić?! Stoi tu teraz i mnie ratuje mówiąc, żeby mnie puścił? O nie. Nie chcę go od dzisiaj widzieć. Wyrywam się mężczyźnie i odstawiam szopkę na środku alejki i to na dodatek w środku nocy. Ale nie obchodzi mnie to w tym momencie.
- Co?! León?! To ty?! - krzyczę i czuję, że zaraz się rozpłaczę.
Stoi i nic nie mówi. Patrzy się tylko. To na mnie, to na mężczyznę. Widzę, że mężczyzna, który mnie gonił jest zdezorientowany i nie wie co ma robić i mówić. Czekam, aż León mi coś odpowie, ale on milczy. Jak zwykle milczy.
- Powiedz coś o jasnej cholery! - zaczynam płakać.
Łzy lecą mi jedna za drugą. Jak on mógł to wszystko zrobić?! Wiedziałam, że jest wredny, nie wiedziałam, że do tego stopnia. Patrzę się  na niego jak kretynka. Nagle odzywa się mężczyzna.
- Dobra, spierdoliłeś to. Nara. - wymachuje ręką mężczyzna, po czym odchodzi.
- Jak mogłeś?! - wracam z powrotem wzrokiem na Leóna.
Ma na sobie kaptur, więc dobrze go nie widzę. Właściwie to ja go w ogóle nie widzę. Ocieram łzy, po czym kolejne spływają mi po policzkach. Szlocham coraz głośniej, a on tak jak stał - stoi. Stoi i milczy. Wypuszczam z siebie lekki śmiech zażenowania i odchodzę. Nie chcę na niego patrzeć, nawet jak go nie widzę dokładnie.
- Czekaj. - mamrocze coś pod nosem chłopak.
Nie zwracam na niego uwagi i kręcę głową. Idę szybciej. Nie odwracam się, ale mam nadzieję, że już go tam nie ma.
- Ej! - krzyczy.
Ej? Z tego co pamiętam - ja mam imię. To taki dupek, że nawet nie zwraca się o ludzi po imieniu tylko krzyczy Ej! W myślach wyzywam go od najgorszych. Mam go serdecznie dość. Ponownie go ignoruję i idę w stronę akademika. Mam wrażenie, że ten park nie ma naprawdę końca. Słyszę, że biegnie. O nie. Teraz będzie za mną biegł? Fantastycznie. Fukam pod nosem. Poprawiam  czapkę i nasuwam na ręce bardziej rękawiczki. Pociągam nosem z zimna i oczywiście z płaczu.
- Co ty kurwa odpierdalasz? - chłopak staje przede mną, lekko zdyszany.
Patrzę na niego jak na kogoś kto właśnie uciekł z zakładu psychiatrycznego.
- Co ja odpierdalam?! - krzyczę na niego. - Co ty odpierdalaz?! Pytam się! - pierwszy raz w życiu tak przeklinam. Ale raczej głupio by było, kiedy on mówi odpierdalasz, a ja odpowiedziałabym odwalasz, więc pozostaję przy pierwszym określeniu.
Patrzę na niego wyczekująco, cała zapłakana. On patrzy się na mnie ze zdziwieniem na twarzy. Widzę go teraz bardzo dokładnie, ponieważ stoimy akurat pod udekorowaną lampkami latarnią. Jego wygląd jest tak samo powalający jak zawsze. Ale nie obchodzi mnie to jak wygląda. Teraz najważniejsze jest to co zrobił. Po chwili uświadamiam sobie, że nie ma nic do powiedzenia.
Odchodzę, ale łapie mnie za nadgarstek.
- Czekaj. - słyszę jak mruczy pod nosem i przeklina.
Wyrywam mu się i chcę iść dalej, kiedy on ponownie łapie mnie za nadgarstek, ale tym razem mocniej. León patrzy się na śnieg pod nogami. Nie mogę pojąć, że on nigdy nie patrzy nikomu w oczy jak prowadzi rozmowę. Postanawiam, że jednak mu odpowiem.
- Poczekam, jak odpowiesz mi dlaczego mi to zrobiłeś? - mówię stanowczo.
Ocieram twarz z łez, które powoli zaczynają zamarzać pod wpływem mrozu. Lekko na mnie zerka i ponownie patrzy się na śnieg. Jejciu León jaki cudny śnieg! Taki biały i w ogóle! Żenada.
Poddaję się.
Lekko się zaśmiewam pod nosem i odchodzę. Tym razem nie próbuje mnie zatrzymywać. I bardzo się z tego powodu cieszę. Kiedy jestem już jakiś kawałek przed nim, słyszę coś co wyprowadza mnie z równowagi.
- Podwieźć Cię? - słyszę w tle.
O nie.
Tego już po prostu za wiele. W jednej sekundzie odwracam się i podchodzę do niego jak najszybciej. Nie zwracam uwagi na moje buty, które są na obcasach. Kiedy jestem już przed nim, dzieli nas tylko kilkanaście centymetrów. Nie wytrzymuję i wybucham.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Nasyłasz na mnie jakiegoś seryjnego mordercę, po czym proponujesz mi, że mnie podwieziesz?! - wykrzykuję mu prosto w twarz, a on znowu. Jak stał, tak nadal stoi i wlepia wzrok we mnie. Postanawiam kontynuować.
- Jesteś totalnym dupkiem i chamem! Nie potrafię nawet określić kim ty jesteś! Bo na pewno nie człowiekiem! Przynajmniej nie takim, który ma serce. Jesteś zadufanym w sobie kretynem, który myśli, że jest taki super, i że wszyscy się go boją! Ale powtórzę to jeszcze raz. Ja się do tych osób nie zaliczam. To, że ten facet zniszczył mi naprawę porządnie psychikę, to nie znaczy, że pozwolę na to tobie. Nie chcę nawet na ciebie patrzeć! Nie zasługujesz na uwagę kogokolwiek. Nie wiem jak ty możesz patrzeć w lustro. Na twoim miejscu już dawno bym coś sobie zrobiła, za to, że tak krzywdzę ludzi! Ale przecież ty nie masz uczuć! Jesteś idiotą, wrednym, chamskim i popieprzonym kretynem! Nie masz prawa się do mnie zbliżać, ani odzywać. Szczególnie odzywać! Rozumiesz?! Czy mam Ci to jeszcze raz wszystko dokładnie powtórzyć? Nikt nigdy w całym moim życiu nie sprawił mi takiej przykrości jak ty. A teraz wybacz, ale wrócę do pokoju i w końcu może zasnę chociaż na cztery godziny! Bo przez te wszystkie dni spałam po jednej godzinie, każdej nocy! Bojąc się, że ktoś mnie zaraz zabije! I zostaw mnie w spokoju! - mówię mu to wszystko, co leżało mi na wątrobie. Nawet nie mówię tylko krzyczę.
Powiedziałam to wszystko prawie jednym tchem. Cieszę się, że wygarnęłam mu w końcu to co o nim myślę. Nikt nie będzie mnie w ten sposób traktować! Chyba nikt u się tak nie postawił, bo stoi teraz i patrzy się na mnie z otwartą buzią. Jestem usatysfakcjonowana tym, że w końcu wyrzuciłam to z siebie. Niech on się lepiej do mnie nie zbliża. Patrzę mu przez chwilę w oczy i odchodzę jak najszybciej. Po chwili zaczynam płakać i nie mogę się opanować. To był najgorszy dzień w moim życiu. Nigdy się tak bardzo nie bałam jak dzisiaj. Muszę się opanować. Oddycham głęboko i idę szybkim krokiem w stronę akademika, zostawiając chłopaka samego pośrodku parku w nocy. Po ok. 15 minutach jestem już w środku. Zamykam drzwi na klucz. Siadam na łóżku i ponownie wybucham płaczem. Nie mogę w to uwierzyć. León. León posunął się do tak okropnej rzeczy. Przez niego o mało co nie wylądowałam w trumnie. Ciekawe czy on sobie zdaje sprawę, jak bardzo przez niego cierpiałam i co czułam, kiedy ostawałam te smsy, kiedy klamka w nocy się ruszała i słyszałam pukanie do drzwi. Czy zdaje sobie sprawę co czułam, kiedy byłam obserwowana w nocy i wyśmiewana na uczelni przez wszystkich? Nie mam już na to siły. Pamiętam tylko słowa: Dobra, spierdoliłeś to. Nara. To oznacza, że to już koniec. Że tak jakby ten mężczyzna odpuścił. Uśmiecham się sama do siebie, bo wiem, że to wszystko się skończyło. Mam taką przynajmniej nadzieję. Przebieram się w piżamę i wychodzę do łazienki obmyć twarz. Wyglądam okropnie, ale mam nadzieję, że niedługo wrócę do mojego poprzedniego wyglądu. Postanowiłam, że nie powiem nic nikomu, o tej całej sytuacji. Wciąż czuję ten obleśny zapach. Co to w ogóle było?! Potrząsam głową, próbując wymazać to wszystko z pamięci. Nie będzie łatwo, ale może z czasem uda mi się zapomnieć. Wracam do pokoju i kładę się do łóżka. Sprawdzam godzinę i widzę, że jest już pierwsza w nocy. Otulam się kołdrą i próbuję zasnąć. Mam nadzieję, że uda mi się pospać więcej niż godzinę.

~ jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz ~


Rozdział dodany cudem! ♥

6 komentarzy:

  1. Omg to sie porobilo 😲 juz myślałam ze ja pocaluje na tej alejce ale jednak nie. To Db bo dzieki temu ff jest ciekawsze i lepsze dzieki temu 😍 DZIEKUJE ZE DODALAS TEN ROZDZIAL 💜

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymasz nas w napięciu omg! Pewnie już wszyscy myśleli że León ją tam pocałuje itp XD ale teraz ludzie beda (razem ze mna) wyczekiwac kolejnych rozdzialow ♥♥ CUDNY ROZDZIAL! ♥ DZIEKUJE ZE GO DODALAS OMG

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! Cudo. Ale się dzieje. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.��

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejny roździał?

    OdpowiedzUsuń